Pisanie prac – zlecić czy też nie?

Pisać czy nie pisać?

Wiadomo, pisanie prac dyplomowych za pieniądze to proceder bardzo powszechny.

Świadczy o tym chociażby mnogość ogłoszeń w internecie czy prasie.

Według przeprowadzanych badań, (jeśli takowe badania w ogóle możemy uznać za wiarygodne) 1/4 tychże prac nie została napisana przez osoby pretendujące do tytułu magistra czy licencjata.

Straszne? Nie. Mówię z punktu widzenia osoby piszącej.

Sama przez jakiś czas uczestniczyłam w tym podziemiu literackim.

Zajmowałam się głównie wypracowaniami z języka polskiego.

Napisanie kilku stron refleksji na temat filozofii średniowiecznej zajmowało mi godzinę.

Pieniądze wpływały bardzo łatwo, co więcej ich zarabianie było dla mnie przyjemne.

Początkowo czułam pewną odpowiedzialność za to co pisze, za ocenę jaka dostanie mój „klient”. Potem przyszła rutyna i renoma.

Pisanie prac dyplomowych to dużo większe pieniądze – stawki wahają się od 500 do 1200 zł.

Regularne pisanie, daje więc naprawdę niezłą pensję.

Myślę, ze gdyby w gimnazjum, ba nawet w podstawówce, była taka obszerna praca zaliczeniowa, proceder nielegalnego kupowania prac istniałby już wśród 10-latków.

To zjawisko kwitnie i będzie się tak działo nadal.

Nie chodzi tu o morale młodych ludzi.

Niby jaki przykład daje nam chociażby władza państwowa czy kościół? Wielki nepotyzm i korupcja.

Żyjemy w kraju, w którym aby godnie żyć, trzeba kombinować.

Ten rodzaj specyficznego przestępstwa popełniają zazwyczaj ludzie wykształceni i kreatywni.

Co więcej robią to świadomie i z pełna premedytacja.

Jeśli dzisiaj poprosi mnie ktoś o napisanie przykładowo pracy maturalnej – myślę, że nie odmówię.

Skoro polityk nie wstydzi się przyjmować łapówki, to czemu ja mam wstydzić się tego, że zarabiam na życie robiąc coś, co kocham – pisząc.

Marcin (nie podaje swoich danych ze względu na anonimowość)